Dlaczego „Biesy” w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, nieschodzące z afisza krakowskiego Teatru STU od 2007 roku, cieszą się niesłabnącą popularnością? Być może zawdzięczają to mistycznemu charakterowi widowiska i talentowi kolejnych pokoleń aktorów, ale może także – wierności literaturze?

Polifonię wprowadza już w pierwszych minutach trzy i półgodzinnego spektaklu śpiew kameralnego chóru Woskresinnia, który wraz z zapachem kadzidła i odbijającymi się w lustrach lichtarzami przenosi widzów do monasteru. Tam odbywają się – ramowe dla prawie każdego aktu przedstawienia – sceny spowiedzi Mikołaja Stawrogina. Świece i lustra są również niezbędnymi elementami wystroju dawnych salonów, gdzie wkrótce się przenosimy, ale też rekwizytami towarzyszącymi samotnym, egzystencjalnym rozterkom.

Pełny tekst recenzji:
Zofia Ulańska
Teatr Dla Was (źródło)
25 lutego 2018

Newsletter

Bądź na bieżąco

Dołącz do newslettera Teatru STU i nie przegap żadnej premiery